 
      
    Drugi zlot twórczo-fotograficzny za nami. I obchody drugich urodzin KaPeWu wkładamy między karty wspomnień.
Co to był za czas! Przede wszystkim bycia razem - od rana do późnych godzin nocnych. Czas zacieśniania więzi, wzmacniania społeczności, która tworzymy podczas cotygodniowych spotkań online, czas rozmów, zwierzeń, dzielenia się talentami (i przepisami), fotografowania, malowania intuicyjnego, tworzenia kompozycji roślinnych i próbowania nowych technik twórczych , inspirowania się, czas kąpieli w jacuzzi i wspólnych posiłków, które wcześniej razem przygotowywałyśmy.
zdj. Monika Ralcewicz-Ciaiolo i Anna Radziach
 
     Nie  zabrakło Rity, która  w tym roku opowiadała nam o emocjach. Wystarczyło pociągnąć za niebieską lub koronkową tasiemkę, by usłyszeć Jej punkt widzenia. 
 
      
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    Tegoroczny program zlotu koncentrował się przede wszystkim na fotografowaniu i spotkaniu z emocjami. 
Po wylosowaniu emocji, nie zawsze takich jakie chciałoby się otrzymać, zagłębiałyśmy się w nie i w naturze, portrecie oraz materii nieożywionej oddawałyśmy im głos, który  jednocześnie naszym się stawał.  
 
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    Było nam razem dobrze, bardzo dobrze. 
 
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    Wspólne fotografowanie tworzenie, gotowanie, rozmowy, ale i przestrzeń na pobycie ze sobą - bez pośpiechu, z wdzięcznością za ten czas. 
 
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    W sercach i na zdjęciach zatrzymałyśmy ten wyjątkowy czas. 
 
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    Czas na wspólne i  pojedyncze portrety...
 
      
    I na wspólną wystawę na płocie pełnych emocji tryptyków.
 
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
     
      
    Był też przesmaczny i przepiękny, prawdziwy, najprawdziwszy na świecie tort, własnoręcznie zrobiony przez Elę i udekorowany przez Anię . Został zjedzony ze smakiem i chyba żadne zdjęcie po nim nie zostało. 
 
     
                                       
                                       
                                       
                                       
                                       
                                       
                                       
                                       
                                      